Zdaniem eksperta - lubuski rynek pracy

02 STYCZEŃ 2024 08:00

AUTOR: ZIPH / E-MAIL:

Wywiad z Dorotą Siedziniewską - Brzeźniak, prokurentem IDEA HR Group, w którym rozmawiamy o sytuacji kobiet oraz perspektywach i trendach na lubuskim rynku pracy.

- Czy w XXI wieku płeć w pracy ma znaczenie? Czuje Pani jakiś dysonans?

-Niestety tak. Wydawało się, że jeśli chodzi o programy równościowe, o równe szanse w zatrudnieniu, to mówi się o tym dużo i dużo się robi w tym kierunku.  Ale na przestrzeni ostatni kilku lat badacze rynku pracy stwierdzili, że jednak ta gorsza pozycja kobiet względem mężczyzn - jeżeli chodzi o rynek pracy - umocniła się.

- Mocne stwierdzenie.

- To wynika i z mniejszej aktywności, a co za tym idzie z pewnej biedności zawodowej kobiet, które na ogół zatrudniane są - lub zatrudniają się same - w bardziej sfeminizowanych zawodach, czyli w sektorach gospodarki takich jak np. edukacja czy ochrona zdrowia. I te zawody na ogół są gorzej opłacane. Odbiera się te profesje jako mniej prestiżowe, a dostęp do awansu jest ciągłe trudniejszy dla kobiet niż dla mężczyzn. Kobiety otrzymują za swoją pracę, taką samą jak mężczyzna odmienną stawkę.

- Mówimy o tzw. luce płacowej?

- Dokładnie, czyli o różnicy pomiędzy średnimi stawkami godzinowymi, które otrzymują kobiety i mężczyźni. W Polsce, podobnie jak na świecie jest ona różna. Ostatnio ukazały się informacje opublikowane przez Parlament Europejski, które podawały, że w Polsce wynosi ona zaledwie 4,5 %. To optymistyczna informacja, ale okazało się, że kiedy wejdziemy w bardziej uszczegółowione badania w obszarze luki płacowej to wynosi ona w naszym kraju 12%, czyli więcej, niż średnia europejska.

- Z czego wynika ta nieścisłość?

- Na rynku występują dwa pojęcia. Skorygowana oraz nieskorygowana luka płacowa. Ta druga to proste przeliczenie procentowe płacy godzinowej mężczyzn i kobiet. Z kolei skorygowana luka płacowa porównuje kobiety i mężczyzn na rynku pracy na podobnych stanowiskach. To pozwala na głębsze wejście w tę problematykę. Okazuje się, że na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat różnica pomiędzy zarobkami mężczyzn i kobiet wynosi aż 19%. Ten zły obraz pogłębiają jeszcze polskie firmy właścicielskie zatrudniające powyżej 9 pracowników, gdzie często na stanowisku kierowniczym różnica w wynagrodzeniu wynosi nawet 30%. Dlaczego to takie ważne? Luka płacowa w zatrudnieniu przenosi się na wysokość emerytury. Zaledwie 2% dzisiejszych emerytek uzyskuje emeryturę powyżej 5000 złotych. Dla kontrastu taką emeryturę otrzymuje 11% mężczyzn.

Warto wspomnieć o badaniach Profesor Uniwersytetu Harvarda Claudii Golding, która w ubiegłym roku otrzymała nagrodę Nobla z dziedziny ekonomii za badania w zakresie równości szans na rynku pracy. Okazało się, że prowadziła ona przez 40 lat badania na temat obecności kobiet na rynku pracy w ciągu ostatnich 200 lat. Doprowadziły one do wniosku, że sytuacja na rynku pracy to dla kobiet „kara za macierzyństwo”.

- Proszę wyjaśnić nam to stwierdzenie.

- Według tych badań niezamężne kobiety i mężczyźni na rynku pracy zarabiają praktycznie tak samo. Dysproporcje zaczynają się, gdy kobieta zachodzi w ciążę i rodzi dziecko. Oczywiście nie dzieje się to od razu. To dla kobiety okres zastopowania zawodowego, podczas gdy dla mężczyzn czas rozkwitu. W wyniku tego procesu po jakimś czasie powstaje dwudziestoprocentowa różnica w wynagrodzeniu. Co ciekawe, proces ten był przez uczoną obserwowany praktycznie na całym świecie.  Skutkuje to też tym, że kobiety – o czym wcześniej wspomniałam - dominują w takich sektorach jak: edukacja, ochrona zdrowia, sprzątanie lub gastronomia. Natomiast typowo męskie zawody to budownictwo, logistyka oraz kadra specjalistyczna jak elektrycy, elektronicy czy IT.

- Czy ta korelacja się poprawia na korzyść kobiet?

- Wpływ polityki Unii Europejskiej i kobiecych organizacji powoduje, że temat ten został szerzej zauważony. A to przekłada się na wiedzę i wreszcie działanie. W ostatnim czasie organy Unii Europejskiej przygotowały trzy dyrektywy, które mają na celu wyrównanie szans obu płci na rynku pracy. To dyrektywa work-life-balance, która uelastycznia przepisy kodeksu pracy. Druga z nich, która wejdzie w życie w 2026 roku to: parytety w biznesie. Narzucać będzie ona obowiązek 40% kobiet w radach nadzorczych lub 33% w zarządach firm. Trzecia to pay transparency, dotycząca obowiązku umieszczania widełek płacowych w ogłoszeniach o pracę i prawa pracownika czy kandydata do informacji o tym, ile się zarabia w danej firmie na określonym stanowisku.

- A kogo dziś szukają pracodawcy w Lubuskiem? Jacy ludzie są im najbardziej potrzebni?

- Od lat najbardziej poszukiwanymi zawodami są osoby z kompetencjami inżynierskimi. Przedsiębiorcy inwestują w nowe rozwiązania technologiczne, a za tym idzie potrzeba posiadania osób, które będą zarządzały procesami produkcyjnymi, logistycznymi czy optymalizacyjnymi. Oni są najbardziej rozchwytywani na lubuskim rynku pracy. Bardzo licznie są poszukiwani pracownicy do branży budowlanej, która po okresie zastoju prężnie się rozwija. Jesteśmy w okresie sezonu, gdzie silnie rekrutuje branża logistyczna, która poszukuje magazynierów, operatorów wózków i kierowców. Ponadto jak zawsze w cenie są handlowcy i sprzedawcy. Nieustannie pracodawcy poszukują również osób do służb finansowych.

- Można mówić o jakiś aktualnych trendach?

- Pewne tendencje utrzymują się od kilku lat. W ubiegłym roku ogromnym zainteresowaniem cieszyli się specjaliści od utrzymania ruchu – mechanicy, mechatronicy, automatycy i elektrycy.  Jeśli chodzi o działy finansowo-księgowe to ewidentnie wzrost zapotrzebowania na specjalistów w tej dziedzinie znacząco wzrósł wraz z wejściem w życie „Polskiego Ładu”, który wygenerował dodatkowe zadania i obowiązki dla pracodawców. Coraz większe zapotrzebowanie pojawia się w obszarze zatrudnienia w centrach logistycznych - zwłaszcza e-commerce - których w ostatnim czasie bardzo dużo pojawia się w naszym regionie.

 - Czy coś zmieniło się w zakresie pracowników z Ukrainy?

-Wybuch wojny spowodował, że mieliśmy duży napływ cudzoziemców zza wschodniej granicy. Wiele firm skorzystało na tym. Nasi klienci często mówią o tym, że bez nich nie poradziliby sobie. Obecnie widzimy, że pracownicy ci bardzo często przenoszą się do sektora e-commerce.

- Skąd wynika ten kierunek?

- W centrach tych pracuje się w ruchu ciągłym – 3 lub 4 zmianowym. Często zdarza się, że są to elastyczne godziny pracy. Pracownicy z Ukrainy chętnie wpisują się w taką organizację pracy. Oni tutaj przyjechali, żeby zarobić i utrzymać swoje rodziny. I stąd wynika ich gotowość do pracy w takim systemie. Zdarza się, że w niektórych firmach stanowią nawet 70-89% pracowników.

- Czy wśród lubuskich pracodawców widać nowe trendy, związane z cyfryzacją, z automatyzacją czy z wykorzystaniem sztucznej inteligencji?

- Mamy tzw. rynek pracownika, coraz bardziej elastyczny kodeks pracy i wchodzące na rynek pokolenie „Z”, które ma duże oczekiwania wobec pracodawców. Zarówno koszty pracy, jak i demografia nie działają na korzyść firm. Oczywiście pracodawcy spoglądają w wymienione w pytaniu strony, bo planują strategicznie. Niemniej trzeba pamiętać, że są to procesy bardzo kosztowne. Na dziś dotyczą one w większości dużych, bogatych firm, które stać na wprowadzenie innowacji. O ile z cyfryzacją czy automatyzacją mamy już w wielu firmach do czynienia, o tyle kwestia wykorzystania sztucznej inteligencji będzie zależeć od wielu czynników, choćby takich jak regulacje prawne dotyczące wykorzystania tej technologii. Nie ulega wątpliwości, że prace tradycyjne, te stosunkowo proste i powtarzalne są w miarę proste do zastąpienia i zapewne za niedługi czas to się stanie. Niemniej jest gro prac, których się nie da zastąpić.

- O jakiej perspektywie czasowej mówimy?

 - Myślę, że za około 5 lat będziemy mieli inną rzeczywistość. Ograniczony dostęp do pracowników i rosnące koszty zachęcają pracodawców do zmian, a pewne procesy, kiedy ruszą, potoczą się bardzo szybko. Już dziś są firmy, które oferują cyfrowych pracowników, którzy nie chodzą na zwolnienia i urlopy oraz nie generują dodatkowych kosztów. W ubiegłym roku koszt wynajęcia takiego cyfrowego pracownika wynosił około 3 tysiące złotych. A więc biorąc pod uwagę płacę minimalną i te wszystkie koszty poboczne, wspomniana perspektywa jest dla wielu firm naprawdę kusząca.

- Czy możemy mówić o trwałych inklinacjach, które można zaobserwować na lubuskim rynku pracy?

- Niewątpliwie jest to praca zdalna. Zapoczątkowana w pandemii, dziś na skutek kompromisu pomiędzy firmami a pracownikami przybiera najczęściej formę hybrydowej. Coraz częściej pracodawcy decydują się również na elastyczny czas pracy. Trendem występującym od kilku lat jest pogoń za talentami. Mamy wykształcone społeczeństwo, ale kompetencje, które posiadamy, nie są często kompatybilne z oczekiwaniami rynku pracy. Stąd przedsiębiorstwa usilnie cały czas poszukują ludzi o unikalnych umiejętnościach. Ciekawym zjawiskiem są tzw. boomerang employees, czyli pracownicy, którzy skuszeni najczęściej lepszymi zarobkami przenieśli się do innego pracodawcy, a później wracają.

- Czego najbardziej obawiają się pracodawcy w rozpoczynającym się roku?

- Lęków i obaw jest sporo. Przede wszystkim firmy boją się tego, co zadzieje się w mikro i makro otoczeniu. Pracodawcy borykają się z wysokimi kosztami prowadzenia działalności. A biznes chce się rozwijać. Natomiast koszty energii, wody, gazu czy wzrost płacy minimalnej nie ułatwia im tego zadania. Niemniej da się odczuć, że powiało nieco optymizmem wraz ze zmianą na scenie politycznej, między innymi ze względu na zapowiedzi związane z odblokowaniem środków unijnych.

- Dziękuję.

Rozmawiał Tomasz Molski.