Wywiad z prof. Witoldem Modzelewskim

06 PAŹDZIERNIK 2016 06:00

AUTOR: ZIPH / E-MAIL:

Zapraszamy do lektury wywiadu z prof. Witoldem Modzelewskim, który ukazał się w najnowszym numerze miesięcznika "Głos Przedsiębiorcy".

 - Rząd planuje wraz z początkiem 2017 roku wprowadzenie zmian organizacyjnych w strukturach administracji podatkowej poprzez powołanie Krajowej Administracji Skarbowej. W kwestii proponowanych zmian bije Pan brawo ekipie rządzącej czy raczej zakrywa twarz w dłoniach z bezsilności?


- Projekt ten budzi sprzeczne opinie. Do niewątpliwych zalet proponowanych zmian należy zaliczyć:
Po pierwsze: poszerzenie uprawnień organów skarbowych o rozpoznawanie, zapobieganie i wykrywanie niektórych przestępstw pospolitych, zwłaszcza popełnionych w związku z naruszeniem prawa podatkowego (art. 258, 270, 271, 273, 286 i 299 Kodeksu karnego): skarbowe organy ścigania mają obecnie zawężoną kompetencję tylko do przestępstw skarbowych (tj. kodeksu karnego skarbowego);
Po drugie: powołanie policyjnej struktury mundurowanej, która będzie uprawniona do rozpoznawania, wykrywania, zapobiegania i zwalczania ogółu przestępstw i wykroczeń związanych z patologiami funkcjonowania systemu danin publicznych;
Po trzecie: powołanie Krajowej Szkoły Skarbowości: oczywiście istnienie takiej jednostki jest od lat koniecznością, lecz jej zorganizowanie i zapewnienie odpowiedniego poziomu kadry dydaktycznej zajmie obiektywnie wiele lal, a proces ciągłego szkolenia pracowników skarbowych powinien rozpocząć się natychmiast.
Najistotniejszym zarzutem, w zasadzie bezspornym i rozstrzygającym o dalszym losie tego projektu, jest czasowa dezorganizacja i destabilizacja funkcjonowania organów administracji skarbowej i celnej. Projekt przewiduje bezprecedensową w skali historycznej likwidację w całości obecnej struktury organów i powołanie w to miejsce nowej; nikt nigdy nie przeprowadził takiej operacji i jest mało prawdopodobne, aby zakończyła się ona sukcesem. Dodatkowym czynnikiem utrudniającym ten proces jest negatywny stosunek do tego projektu wielu pracowników oraz funkcjonariuszy zatrudnionych w aparacie skarbowym i celnym. Wdrażanie tych ustaw, które obiektywnie będzie musiało trwać ponad 3 lata, doprowadzi do spadku dochodów budżetowych. Oczywiście wiem, że główną przyczyną niskiej efektywności fiskalnej systemu podatkowego są wady prawa materialnego i karnego, a nie struktura organizacyjna organów skarbowych i celnych. Ale wyłudzenia zwrotów podatków, które stanowią dziś największe zagrożenie dla dochodów budżetowych (rocznie naczelnicy urzędów skarbowych zwracają około 90 mld zł), zależą od sprawności działania organów administracji rządowej W czasie gdy tworzone będą nowe urzędy skarbowe poprzez wchłonięcie urzędów celnych, zwalniani będą - a następnie przyjmowani do pracy - wszyscy pracownicy, to czy aby obsługa zwrotów zwłaszcza VAT nie ulegnie głębokiej dezorganizacji? Sądzę, że odpowiedź jest wręcz oczywista.
W konkluzji należy stwierdzić, że w tym kształcie ustawa ta nie powinna być uchwalona i wymaga dalszej debaty nad sposobami zwiększenia efektywności funkcjonalnej organów skarbowych i celnych.

- Trwają prace nad nowelizacjami ustaw m.in. o podatku od towarów i usług oraz podatku akcyzowym. Czy Pana zdaniem proponowane na tym etapie przez resort finansów rozwiązania są krokiem w przód?


- Słyszymy o tym od ponad 10 miesięcy: efektów wciąż nie ma. A przecież należy stworzyć możliwie najwięcej rozwiązań, które chronić będą uczciwych podatników, wprowadzać transparentne stosunki między władzą a obywatelem oraz stawiać precyzyjne granice między legalnym a nielegalnym obniżaniem obciążeń podatkowych. Jeśli podatnik uważa, że stosuje legalne i rzetelne metody optymalizacyjne, to powinien poinformować o tym organy podatkowe, korzystając tym samym z domniemania działania w dobrej wierze. Jest to od lat znany postulat, który oczywiście jest bezpardonowo atakowany przez zwolenników obecnego stanu rzeczy: słyszałem nawet, że (jakoby) projekt ustawy proponuje „opodatkowanie VAT-em korzyści” wynikających ze zgłoszonej przez podatnika działań optymalizacyjnych. I takie bzdury powtarzają oficjalne agencje informacyjne. Tu nie ma pola dla uczciwej debaty: idzie o zbyt duże pieniądze. Resort Finansów wciąż realizuje pomysły Platformy Obywatelskiej i nie jest w stanie naprawić tych podatków.
Trzeba napisać nową ustawę o VAT; natomiast nie warto tworzyć nowej ustawy o podatku akcyzowym, bo od 1 marca 2009 r. obowiązuje już trzecia ustawa, którą jednak trzeba mocno poprawić, bo ma zbyt wiele luk i słabości. Potrzebna jest jej gruntowna nowelizacja, która ograniczy, a docelowo wyeliminuje gigantyczny rynek paliw, papierosów i alkoholu, który nie płaci akcyzy. Tu trzeba wprowadzić wiele nowych rozwiązań, które będą nie tylko zamieszczone w samej ustawie
o podatku akcyzowym, lecz również w ustawie o służbie celnej, przepisach regulujących produkcję wyrobów spirytusowych i tytoniowych oraz w przepisach dotyczących kontroli skarbowej. Dziś rzetelni podatnicy handlujący paliwami silnikowymi nie są w stanie konkurować z nieopodatkową kontrabandą. Merytoryczne postulaty jak to zrobić są również znane od lat, m.in. są to sugestie celników i organizacji grupujących producentów wyrobów spirytusowych i paliw. Trzeb jednak przełamać opór wszystkich szkodników i doprowadzić do zmiany prawa, działając w interesie publicznym oraz tych, którzy dziś płacą akcyzę.


- Jaki jest Pana stosunek do uchwalonej w maju nowelizacji Ordynacji podatkowej zawierającej tzw. klauzulę obejścia prawa?


- Przepisy o obejściu prawa mogą się zawsze przydać, aby opodatkować coś, co nie miało miejsca, czyli użyć podatków jako zemsty na przeciwnikach. Jeśli jednak władza chce zwalczać uchylanie się od opodatkowania, to oczywiście może to robić bez tej klauzuli. Przecież przedmiotem opodatkowania w podatkach dochodowych, bo tylko o nie tu chodzi, są realne zjawiska ekonomiczne a nie jakieś księżycowe umowy rodem z Luksemburga czy Irlandii. W większości przypadków tzw. wehikułów optymalizacyjnych nie mamy do czynienia z obejściem prawa, lecz z pozornością lub nawet fikcyjnością czynności, a to zupełnie coś innego.
Gdyby w normalnym kraju ktoś wydzielił ze spółki jakieś elementy majątku, wniósł go do spółki zależnej a potem przepłacał za korzystanie z tego co miał bezpłatnie, sprawą szybko zajęły się nie tylko organy skarbowe ale również prokuratura. Przecież nikt, kto uczciwie prowadzi interesy nie pozbywa się aktywów po to, aby potem za nie płacić. To tylko pozory biznesu a nie żadne „obejście prawa”. Jeśli władzom skarbowym potrzebne są dodatkowe przepisy, aby zrobić z tym porządek, to niech mają, ale nie ma to żadnego znaczenia praktycznego. Oczywiście nie wpłynie to w jakikolwiek sposób na poziom dochodów budżetowych, które nie zależały od jakiś tam klauzul obejścia prawa, lecz od likwidacji luk w przepisach, a te wciąż mają się bardzo dobrze, a pisowskie projekty ich likwidacji resort wyrzucił do kosza. Niedługo być może zniknie ze sceny politycznej liberalna partia, która rządziła w naszym kraju przez poprzednie dwie kadencje, a resort finansów będzie dalej realizować jej pomysły, które, przypomnę, doprowadziły do największego w historii spadku dochodów budżetowych.


- Głosi Pan kontrowersyjną tezę, że podatku VAT w aktualnej sytuacji gospodarczej naszego kraju nie powinno się obniżać (a przecież większość przedsiębiorców na to czeka). Jakie argumenty przemawiają za tą tezą?


- Powrót do stawki 22 proc. zapowiedziało PiS w swoim programie wyborczym, nie mając chyba świadomości, w jakim stanie jest ten podatek po 8 latach rządów „liberałów”. Przestrzegam – na obniżkę w tej perspektywie nie mamy szansy. Podatek ten jest w stanie katastrofy i nie ma przestrzeni na redukcję stawek VAT do poziomu 22 proc., 7 proc, 6,5 proc. (dla rolników ryczałtowych). Budżet państwa traciłby przez to nawet 9 mld zł rocznie, co oczywiście razem
z obecnymi stratami (ponad 30 mld zł) byłoby jego gwoździem do trumny. Poza tym obniżenie stawek VAT nie przyniesie budżetowi państwa jakichkolwiek korzyści. Damy tylko prezent sprzedawcom, którzy cen nie obniżą. A dochody VAT spadają. Rok 2015 był najgorszy w swojej 22-letniej historii tego podatku: dochody z VAT były niższe prawie o 15 mld zł w stosunku do realnej prognozy.

- Gdyby miał Pan wskazać największe buble prawne, które z punktu widzenia interesu Państwa stoją z przodu kolejki „do załatwienia od zaraz”, to od czego by Pan zaczął?


- Przypomnę, że ustawą z dnia 13 maja 2016 r. (w piątek!) nałożono na wszystkich "dużych" podatników podatku od towarów i usług skomplikowany i bardzo kosztowny obowiązek przekazywania części ewidencji prowadzonej dla jego potrzeb tylko po to, aby... następnie zwolnić istotną część z nich z tego obowiązku - zrobiono to poprzez odroczenie wykonania do końca stycznia 2017 r. Znów przypomnę, że pierwszy termin tej wysyłki minął 25 sierpnia br. Żaden z podmiotów sektora publicznego nie był w stanie podołać jego wykonaniu. Wszystkie pozostałe duże firmy albo nie prześlą tej informacji, albo zrobią to źle. Jest to bardzo kosztowne zadanie, którego obsługę wyceniają firmy informatyczne na dziesiątki a nawet setki tysięcy złotych. Wszyscy dobrze wiemy, że ich praca nie ma jednak żadnego praktycznego znaczenia, bo nikt nie będzie badać przekazanych ministrowi finansów rejestrów podatkowych. Bo czego ma tam szukać i w jaki sposób? Potwierdziła te obawy wypowiedź przedstawiciela tego resortu, który z rozbrajającą szczerością stwierdził, że nie ma tam czego szukać ("brak słupów"), a przede wszystkim, że nie ma narzędzi, które mogłyby temu służyć. Całość tej operacji potwierdza znany od lat obraz funkcjonowania naszego systemu podatkowego. Najpierw ktoś za niemałe pieniądze wymyśla sposób na "uszczelnienie" systemu: tu akurat liderem była jedna z zagranicznych firm doradczych, która - pod rządami liberałów - napisała na zlecenie resortu finansów opinię na temat informatyzacji aparatu skarbowego - oczywiście nie za darmo. Potem Sejm uchwalił odpowiednie przepisy, które dają zarobić podmiotom wdrażającym te pomysły w firmach. Tu głównym beneficjentem jest sektor informatyczny, ale również biznes konsultingowy. Robimy coś, co nie ma w sensie publicznym żadnego sensu, ale media powtarzają w kółko, że spowoduje to "uszczelnienie" podatków. Z perspektywy podatników jednak świetnie widać, o co chodzi - nie będę powtarzać miażdżących ocen, które tu formułują księgowi zajmujący się VAT-em. Bo po co władzy setki tysięcy rejestrów zakupu (co miesiąc!), a w każdym z nich zaewidencjonowano po kilkadziesiąt tysięcy dokumentów, z oczywistych powodów w większości zgodnych z prawem? Po co przesyła te dziesiątki tysięcy megabajtów informacji, których resort nawet nie umie przyjąć?

- Czy z Pana punktu widzenia, w najbliższym czasie możemy się spodziewać jakichś rewolucyjnych zmian w polskim systemie podatkowym?


Zacznijmy od próby określenia tych działań: nie używajmy tu pojęcia „reforma polskich podatków” - z nią mamy do czynienia od wielu lat, a ich skutki dla budżetu i dla uczciwych podatników są wręcz opłakane. Przed naszym krajem konieczność podjęcia szybkich działań ratunkowych: załamują się dochody budżetowe – tzw. dziura Szczurka (Rostowskiego?) tylko w trzech najważniejszych podatkach wynosi ponad 60 mld zł (niektórzy szacują „lukę podatkową” na kwotę około 90 mld zł). W stosunku do uczciwych podatników obecny system jest wyjątkowo wręcz opresyjny lub wrogi, a uchylający czy też unikający opodatkowania biznes święci swoje największe sukcesy finansowe i prestiżowe. Podatnicy często powtarzają pogląd, że zupełnie „nie opłaca się być uczciwym”. Co trzeba zrobić? Aby uratować nasze podatki przede wszystkim trzeba przeciąć wszelkie związki władzy ustawodawczej i wykonawczej oraz sądowniczej z biznesem optymalizacyjnym, zwłaszcza tym międzynarodowym, oraz z lobbystami zainteresowanymi destrukcją prawa podatkowego: od tego trzeba zacząć, wyrzucać do kosza wszystkie (bez wyjątku!) przepisy, które napisano dla tych dwóch grup beneficjentów podatkowego status quo. To punkt wyjścia: to jest oczywiście decyzja polityczna, ale można sądzić, że wynik wyborów ją w pełni potwierdza.

 Rozmowa z profesorem przeprowadzona została w przeddzień gali Lubuskiego Lidera Biznesu (16.09.2016).